Spożywcy na diecieBelgijscy producenci, handel i restauracje zrzucają kalorie pod skrzydłami resortu zdrowia. Polacy twierdzą, że nie są w tyle, i zabierają się za kolejne samoograniczenie. Już odsolili, teraz odsłodzą – podaje Puls Biznesu.13/06/2016 r. Belgijskie Ministerstwo Zdrowia, Belgijska Federacja
Producentów Żywności (FEVIA) oraz Belgijska Federacja Handlu i Usług (COMEOS)
podpisały narodowe porozumienie dotyczące reformulacji produktów żywnościowych.
Celem porozumienia jest osiągnięcie redukcji kalorii o 5% między 2012 i 2017.
Ma to być osiągnięte przez redukcję zawartości cukru bądź tłuszczu, a dodatkowo - tam gdzie
to możliwe - wzbogacenie produktów, np. w błonnik. Każdej kategorii
produktów przypisano inną ścieżkę osiągnięcia tego wyniku. Wiedzie ona nie
tylko poprzez zmianę składu, zwaną reformulacją, ale też poprzez oferowanie
mniejszych porcji. Zmiany dotyczyć mają produktów producentów i private label
zamawianych przez sieci handlowe - podaje "Puls Biznesu".
Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności (PFPŻ) w wywiadzie zadeklarował, że przemysł żywnościowy w Polsce
nie pozostaje w tyle ze wprowadzaniem takich zmian. Działania związane z
reformulacją produktów członkowie PFPŻ ZP prowadzą od ponad 10 lat.
Dyrektor przyznał, że podobne do zawartego w
Belgii, ogólne porozumienie, podpisane pomiędzy organizacjami producentów i
dystrybutorów, pod auspicjami resortu nadaje tym działaniom znaczącą rangę. -
Mamy już doświadczenia w tego typu porozumieniach i jesteśmy gotowi do rozmów -
dodał Andrzej Gantner. Zastrzegł jednocześnie, że - wbrew pozorom - ograniczenie zawartości
różnych składników nie jest proste. - Reformulacja to nie tylko proces
czasochłonny i kosztowny związany ze zmianą receptur, technologii, ale też
konieczność zadbania, by zmieniony produkt wciąż smakował konsumentowi. Na
przyjmowane docelowe wielkości obniżenia zawartości danego składnika trzeba też
spojrzeć w perspektywie działań dotychczas prowadzonych. Część firm prowadzi
takie działania od wielu lat, więc trudno nagle od nich wymagać, by obniżyły
zawartość już zredukowanego składnika o kolejne kilka procent, skoro już tego
dokonały. Byłby to dla nich wysiłek nieporównywalnie większy niż dla podmiotu,
który nie prowadził jeszcze działań w tym kierunku. Andrzej Gantner przypomina, że Polacy, w przeciwieństwie do Belgów, mają np.
samoregulację przemysłu dotyczącą reklamy żywności kierowanej do
dzieci.
Puls Biznesu 28/06/2016
pełna lista aktualności
|