Jak rozreklamować polski produkt? Poprosić Rosję, by wprowadziła na niego embargo - taki dowcip krąży wśród polskich sadownikówBo takiego boomu na swoje produkty jeszcze nie widzieli. Polskich jabłek zaczyna brakować w sklepach.„To cios, jak damy sobie
radę?", „Grozi nam załamanie sprzedaży, kto odda nam utracone
pieniądze?" - panikowali rolnicy, gdy w sierpniu ub.r. Rosja wprowadziła
embargo na zachodnią żywność, w tym polską. Blisko 70 proc. jabłek szło do
Rosji, więc producenci przewidywali katastrofę. Po roku humory w branży
dopisują. - Dzięki embargu w wielu krajach usłyszano o polskich jabłkach.
Dotarł do nich przekaz - są tanie i świetnej jakości. Można powiedzieć, że
Rosja zafundowała polskim jabłkom darmową reklamę - mówi Waldemar Żółcik ze
Stowarzyszenia Polskich Dystrybutorów Owoców i Warzyw
„Unia Owocowa".
Producenci przypuścili szturm na nowe rynki. Szczególnie mocno - ponad
pięciokrotnie - zwiększył się eksport do innych państw b. ZSRR, jak Ukraina,
Litwa czy Białoruś (część naszych jabłek jest potem odsprzedawana różnymi
kanałami do Rosji). Wśród odbiorców pojawiają się nowe kraje, jak Serbia. - O
polskie jabłka dopytują klienci z Dalekiego Wschodu, Chin, krajów arabskich i z
Afryki. Tamtejsze firmy biorą kontener-dwa na spróbowanie, zgłaszają uwagi, my
wprowadzamy je w życie - mówi Żółcik. Np. na świecie najchętniej biorą jabłka czerwone,
bo kojarzą się ze słodyczą. - Dlatego wielu polskich sadowników w tym roku chce
położyć nacisk na czerwone odmiany jak Jonaprince, Red Cap czy Gala Must -
zapowiada.
Producenci zaczęli inwestować w
taśmy do wytwarzania naturalnie mętnych soków NFC. Wyciskane ze świeżych
owoców, pasteryzowane w niskich temperaturach, bez obróbki enzymatycznej,
klarowania czy filtracji (nie używa się żadnych dodatków, konserwantów,
koncentratu, cukru czy wody) są pakowane próżniowo, dzięki czemu zachowują
termin przydatności do spożycia 6 miesięcy (po otwarciu - ok. 14 dni). Jeszcze
niedawno wytwarzało je kilkanaście firm, dziś - ponad siedemdziesiąt. Trafiły
nie tylko do dużych sieci sklepowych, ale nawet do małych sklepików osiedlowych
i z miejsca stały się hitem.
W zagospodarowaniu
„embargówek" pomogli też polscy konsumenci. Branża szacuje, że
wchłonęliśmy około połowy tego, co nie poszło do Rosji, a dużą rolę odegrały tu
media, które zachęcały do jedzenia jabłek „na złość Putinowi". Narodowa
mobilizacja w połączeniu ze spadkami cen daty efekt spożycie jabłek w naszym
kraju mogło skoczyć z 12 kg/os, nawet do blisko 20 kg/os. Kolejny efekt jest
zaskakujący: nasi handlowcy skupują zagraniczne owoce, np. z Belgii i Holandii.
- Bo w polskich chłodniach zaczyna już brakować owoców - donosi holenderski
portal Freshplaza.com, jeden z czołowych serwisów zajmujących się owocowo-
warzywnym rynkiem w Europie. - Części gatunków może już w niektórych częściach
Polski brakować, bo kończą się zapasy. Ale nie nazwałbym tych zakupów masowymi.
Zaczyna się nowy sezon, w połowie lipca pojawią się papierówki, potem kolejne
odmiany - mówi Żółcik.
Więcej w: Metro Warszawa
pełna lista aktualności
|