Rosja uzależniona od zachodnich produktów spożywczych?Państwa UE zastanawiają się, w jaki sposób pomóc swoim producentom rolnym, którzy ponoszą straty wskutek rosyjskiego embarga. Jednak jego skutki odczują też sami Rosjanie.
Praktycznie w każdej grupie produktów obowiązujące od początku sierpnia sankcje spowodują w rosyjskim imporcie wyrwę trudną do szybkiego zapełnienia.
Władze w Moskwie przekonywały, że rosyjscy konsumenci nie ucierpią w efekcie embarga. Jednak te „niskiej jakości produkty z Zachodu", o których wspominał rosyjski prezydent, stanowią wysoki odsetek żywności sprowadzanej przez jego kraj. I nie wiadomo jak szybko uda się je zastąpić towarami z krajów bardziej przyjaznych Rosji.
Dlatego też, rząd Rosji zgodził się, by Białoruś i Kazachstan pośredniczyły w dostawach zachodniej żywności, której bezpośredni import do Rosji
jest zakazany.
Moskwę musiała przerazić galopada cen po embargo - komentuje Gazeta Wyborcza.
- Nasi
koledzy z Unii Celnej mogą skorzystać na tej sytuacji [embarga], bo będzie
u nich przerabiana część produkcji, którą
wcześniej dostarczano bezpośrednio do nas - powiedział wicepremier Rosji Arkadij Dworkowicz. Miedwiediew podkreślał zaś, że Białoruś i Kazachstan powinny znacząco przetwarzać zachodnie produkty żywnościowe przeznaczone dla Rosji.
Tyle tylko,
że jeśli np. białoruska firma
we własnych skrzynkach wyśle do Rosji jabłka sprowadzone z Polski, to rosyjski celnik może mieć problemy z dowiedzeniem, iż to próba przemytu zakazanych owoców. A rząd Rosji będzie zapewne wolał przymykać na to oczy, niż borykać się z niedoborami żywności i drożyzną. Niemiecki minister
rolnictwa Christian Schmidt powiedział w dzienniku „Frankfurter Allgemeine
Zeitung", że Rosja długo nie
pociągnie po zakazaniu importu z
Zachodu, bo rosyjskie rolnictwo zaspokaja tylko 60 proc. zapotrzebowania kraju na żywność.
(Źródło: Gazeta Wyborcza, Dziennik Gazeta Prawna).
pełna lista aktualności
|