PFPŻ: Przemysł spożywczy w Polsce znalazł się w kulminacyjnym punkcieMyślę, że jesteśmy w ważnym punkcie dla przemysłu żywnościowego. Od tego punktu zaczyna się formować ostateczny kształt sektora spożywczego w Polsce, jaki pozostanie na długie lata. Ten proces powinien w najbliższych latach coraz bardziej przyspieszać - ocenia Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności (PFPŻ).- Osiągnęliśmy pewną masę - mamy wystarczającą liczbę zakładów, maszyn i wystarczające moce produkcyjne. Nawet, gdybyśmy mieli zwiększyć eksport do 50 proc. udziałów w sprzedaży w sektorze, jak zapowiedział niedawno minister rolnictwa, to mamy moce produkcyjne, by to osiągnąć, bez dodatkowych wielkich inwestycji. Teraz tę masę trzeba przekształcić w o wiele bardziej efektywnie działający mechanizm. Musimy postawić na wzrost wydajności, jakość, obniżenie kosztów okołoprodukcyjnych, a także, bezwzględnie, na więcej niż zero tolerancji w obszarze bezpieczeństwa żywności - mówi Andrzej Gantner, w rozmowie z serwisem portalspozywczy.pl.
Jego zdaniem, 2014 rok nie będzie zbyt łatwy i każdy następny rok będzie prawdopodobnie coraz cięższy, bo nie da się w nieskończoność rozwijać eksportu i opanowywać nowych rynków korzystając tylko z prostych przewag komparatywnych. Tym bardziej, że polskiemu eksportowi nie sprzyjają tendencje protekcjonistyczne w krajach Unii, która jest kluczowym rynkiem dla nas.
- Natomiast na rynkach pozaunijnych, może poza Rosją, trudno powiedzieć, że osiągnęliśmy sukces. Popatrzmy na Chiny, nasze saldo handlowe w kontaktach z tym krajem wynosi 50 mln euro eksportu do pół miliarda euro importu. To potężna różnica. Wygląda na to, że przy obecnej polityce promocji, mrzonką jest osiągnięcie znaczących poziomów sprzedaży w takich krajach jak Chiny, Indie, Korea, czy nawet Japonia, bo to wymaga zupełnie innego podejścia i nie opiera się tylko na promocji na targach - mówi Andrzej Gantner.
Jako przykład kraju,m w którym powoli tracimy przewagę, podaje Czechy. - Warto zauważyć, że w 2012 roku przegraliśmy dynamikę eksportu z Niemcami, co by mogło świadczyć o tym, że nasza konkurencja nie zamierza w nieskończoność przyglądać się polskiej ekspansji oraz, że powoli poziomy cen produktów polskich i niemieckich zaczynają się wyrównywać - ostrzega dyrektor generalny PFPŻ.
Jak ocenia, jest to efekt kombinacji pomiędzy kosztami produkcji i wydajnością. W naszych firmach koszty powoli rosną i zbliżają się do kosztów np. firm niemieckich, nierzadko je przewyższając. - Natomiast pomiędzy średnią wydajnością np. w przetwórstwie mleka w Polsce i w Niemczech jest ogromna różnica, niektórzy mówią, że trzykrotna, inni, że pięciokrotna. Łatwo sobie wyobrazić co się stanie, kiedy nasze koszty się zrównają, wtedy nasze proste przewagi komperatywne nie zapewnią nam już przewagi rynkowej, co nie oznacza, że nie będziemy w stanie dalej konkurować, będzie to jednak już dużo trudniejsze i droższe marketingowo niż do tej pory - mówi Andrzej Gantner.
- Analizując dane dotyczące wydajności należy pamiętać, że nie oznaczają one, że wszystkie nasze zakłady są nisko wydajne. Chodzi o to, że mamy ciągle potężne rozdrobnienie w branży, co zaburza naszą średnią wydajność. W mleczarstwie polskim w dalszym ciągu potrzeba silnej konsolidacji, w przeciwnym razie za jakiś czas będziemy mieli problem z konkurencyjnością nie tylko na rynkach zagranicznych ale również na krajowym - dodaje.
(Źródło; www.portalspozywczy.pl).
pełna lista aktualności
|